sobota, 19 stycznia 2013

Echo Flower Shawl

wzór do ściągnięcia na ravelry. Pisałam już o robieniu go razem z Intensywnie Kreatywną. Wczoraj został wykończony, namoczony w kąpielach relaksacyjnych i naciągnięty. Jestem zachwycona tym szalem. Myślę, że na jednym się nie skończy :) W robocie jest wspaniały, bo ma w sobie dużo oczek nad, którymi trzeba się skupić. Dumna również jestem z mojej ręcznie uprzędzionej wełenki . Jest do takiego dziergania idealna. Do tego jest niebiańsko miła, po namoczeniu w kąpieli i wmasowaniu w końcowy wyrób troszkę odżywki. A teraz będą zdjęcia :) 












czwartek, 17 stycznia 2013

Próbki

to najważniejsza sprawa przy planowaniu. Podobnie jak w szyciu przy dzierganiu nowego projektu musimy zrobić sobie „wykrój”. Gdy już mamy w głowie pomysł na kolejny projekt należy:
  1. dopasować odpowiedni materiał. Ile razy zdarzyło się, że zakupiona czy też własna włóczka nie spełnia oczekiwań do danego projektu? Dość często. Tak było dopóki nie rozpoczęłam planować wszystkiego od podstaw. A żeby wykonać malutką próbkę do naszego projektu wystarczy kilka metrów wełenki, o taki jak na zdjęciu :)





    2. wykonać próbę ściegu gładkiego oraz wzoru jaki chcemy mieć w dzianinie. Wszystkie informacje        natomiast należy koniecznie umieścić na kartce przy próbie (ja je wkładam do albumu na zdjęcia gdybym   chciała w przyszłości z nich skorzystać).



To chyba wszystko jeśli chodzi o próbki. Jeżeli uznamy, że efekt jest tym czego szukamy to świetnie. Jeśli natomiast widzimy, że przy tej włóczce projekt się nie uda, nie brnijmy dalej w przędzeniu kolejnych metrów na szpulki kołowrotka.
Oczywiście, to że dana włóczka nie pasuje nam do wymyślonego przez siebie projektu, nie oznacza, że nie sprawdzi się do dziergania innej dzianiny.
Jeszcze jedno na marginesie. Jeżeli w próbce się pomylimy, to nie ma to dużego znaczenia. Chodzi raczej o całokształt. Czyli czy wzór będzie widoczny przy tej włóczce oraz o wyliczenia do właściwego projektu.

Moim pomysłem na kolejny „udzierg” jest szal estoński z włóczki ręcznie przędzionej na druty 2,5. Jest to połączenie angory (taki milutki króliczek) z jedwabiem. Jest to kolejna moja ulubiona włóczka. Jeszcze do tej pory nie dotykałam tak delikatnego materiału. Muszę w ty miejscu rozczarować osoby, które zakupują sweterki lub włóczki z angorą. To co kupujemy nijak ma się do tego co właśnie wyszło z mojego kołowrotka. Dodatek akrylu, poliamidu i innych cudeniek we włóczkach z angorą robią z niej sztywne coś, a przecież króliczek w dotyku jest jak puszek. I taki właśnie będzie szal, który sobie wymyśliłam „puszek”.

Sweterek robi się nadal. Dostał nawet plecki i kawałek rękawka. Szal wspólnie robiony jest na wykończeniu. W weekend powinien zejść z drutów do kąpieli, na rozprostowanie nóżek :)

niedziela, 6 stycznia 2013

W styczniu


 mam nadzieję, że skończę już rozpoczęty, najprostszy sweterek. Jest on oczywiście robiony z własnej włóczki baby alpaka/ merynos 50/50 w naturalnych odcieniach włókna (beż i biały). Połączenie dla mnie bardzo przyjazne ze względu na elastyczność jaką daje merynos oraz miły dotyk jedwabiu jaki daje alpaka. Włóczka jest połączona z 2 nitek na druty 2,5. 



  
Kolejnym wyzwaniem na styczeń jest chusta robiony wspólnie z przewodnikiem Intensywnie Kreatywną klik. Na szal uprzędłam merynosa Superwashed 23 mic. 3 cieniutkie niteczki połączone w 1 aby nitka była okrągła i miała odpowiednią sprężystość (tak żeby nie było problemu z jej późniejszym zblokowaniem). Wyszła cieniutka niteczka na druty 2,5.
W przypadku tej nitki przydała się leniwa kaśka, którą dostałam pod choinkę :) Nie bawiłam się z przewijanie, pranie i znowu przewijanie w kłębek. Zaczęłam szal nitką prosto z kaśki. W związku z tym, że jest to wełna Superwashed, nie obawiam się o sfilcowanie przy praniu końcowego produktu. Po zakończeniu chusty może nawet pokuszę się o jej pofarbowanie (zobaczymy). Jak na chwilę obecną jestem po 5 powtórzeniu i jestem bardzo zadowolona z osiągnięć :)




merynos 3 ply, druty 2,5

Zaczęło się

od oszczędności a skończyło na pasji. Chcąc trochę zaoszczędzić przy zakupie wełny poszperałam tu i ówdzie w internecie. W taki sposób natrafiłam na dziewczyny, które same przędą wełnę. 
Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że będzie to moją pasją, na której nie będę oszczędzała ;) W przędzeniu zafascynowało mnie samo przekształcenie włókna w nitkę. Czym prędzej zakupiłam pierwsze czesanki i wrzeciono Kromskich (było to w kwietniu 2011 roku). Pierwsze wełenki nie były wcale a wcale piękne ale były moje :) Opanowanie kręcenia wełenki na wrzecionie a właściwie załapanie o co właściwie w tym wszystkim chodzi ma swoje “ofiary” w 200 g czesanki. Następne nitki wychodziły już przyzwoicie, dlatego też postanowiłam zakupić swój ukochany kołowrotek Sonatę i większą ilość czesanek. I to było to co tygryski lubią najbardziej. Z kółkiem zaprzyjaźniłam się bez problemu (oczywiście wcześniej naoglądałam się filmików o przędzeniu na kołowrotku). Taki stan rzeczy jest do dziś i mam podejrzenie, że nie skończy się nigdy.
Blog ten będzie o mojej pasji, czyli o przędzeniu oraz dalszej pracy z wykonanym przez siebie materiałem (włóczką). Postaram się również w tym miejscu opisać swoje subiektywne spostrzeżenia o pracy z danym włóknem. Oczywiście będzie też o dzierganiu i szydełkowaniu z włóczek sklepowych, od których nie stronię.
Pozdrawiam wszystkich czytających.