środa, 14 maja 2014

szal estoński

Obecnie na drutach mam Queen Silvia Shawl (wzór z Knitted Lace of Estonia - Nancy Bush). Zaczęłam go w tamtym roku ale jakoś nie miałam natchnienia aby go wtedy dokończyć. Musiał swoje odczekać. Teraz prezentuje się tak:


Muszę go dokończyć przed razem robieniem z Intensywnie Kreatywną.

poniedziałek, 12 maja 2014

moje narzędzia do dziergania

 Ostatnio u Intensywnie Kreatywnej pojawił się temat drutów do dziergania. Moja kolekcja jest dość spora (tak mi się wydaje). Podzieliłam swoje druty i szydełka (bo przecież też szydełkuję) na kilka kategorii.


1. Szydełka.
Tych mam najmniej, bez powtarzających się numeracji. Za to są różnych firm. Jadąc do lewej Tulip zakupione jako pierwsze. Jest wykorzystywane z powodzeniem do robienia serwetek z kordonka. Kolejne jest Pony (chyba najmniej przeze mnie lubiane). Szydełko jest cienkie i wygina się.
Trzecie w kolejności jest Knit Pro,ostatnio przeze mnie zakupione i przyjęte do grona ulubionych. Podobnie ma się sprawa w przypadku następnych ze zdjęcia  szydełek (nie pamiętam producenta tego zielonego) oraz Prym. Dlaczego te szydełka sobie ukochałam. Mają rączkę, samo szydełko jest śliskie przez co robota szybko idzie oraz mają dobrze zakończoną końcówkę co pozwala na precyzyjne wbicie się w słupki.
Pozostałe to szydełka plastikowe w większych rozmiarach, przez co są mniej używane.



2. Druty skarpetkowe.
Używane nie tylko do skarpetek. Dziergam nimi czapki, rękawiczki, wykorzystuje przy warkoczach oraz do robienia szali estońskich (przy czym trzeba na końcu drutu zabezpieczyć oczka np.wtykając na drut koralik).
Pierwsze na zdjęciu, od lewej są małe rozmiarówki addi. Może i pięknie wyglądają ale są bardzo ciężkie i zimne. Jeszcze z nich nie korzystałam. Kolejne to bambusowe SKC. Bardzo je lubię, bo są leciutkie, odpowiednio ostre i nie haczą włóczki. Uwaga przy małych rozmiarach. Mi przy 2,0 drut rozmnożył się na 2. Jako ostatnie na zdjęciu widnieją Pony, kolejne ulubione (zakupione jako pierwsze). Z drutów tych nic się nie wyślizguje i są nie do zdarcia :)




3. Druty na żyłce i proste.

Zaczynając od lewej (jak zawsze). Najgorsze druty jakie posiadam. Żyłka twarda, zero plastyczności i niemoc przy niej mnie ogarnia. Kolejne to Perle, których żyłka też mnie nie zachwyca ale da się na nich pracować. Trzecie w kolejności to bambusowe, których żyłkę nakłada się na końcówki drutów. Przy dużych rozmiarach jest ok ale przy małych bałabym się wypadania tej żyłki. Dodatkowo przy długiej pracy bolą mnie opuszki palców! Pony to kolejne druty ze zdjęcia, które są właściwie w porządku, często na nich robię ale przy małych udziergach typu skarpetki żyłka nie jest mocno współpracująca. Na dole i w torebce, druty proste. A jakże dziewiarka bez prostych drutów ma być? Oczywiście, że nie. Na takich drutach jak większość z nas uczyłam się robić szalik :)




Grube drewniane druty wykonane własnoręcznie do wełny iście artystycznej, przędzonej na kołowrotku przez osobiste ręce. Na nich powstał np. taki oto szaliczko - narzutka.



4. Kategoria drutów lux.

Knit Pro z odkręcaną żyłką (na nich się skupię najbardziej). Szukając drutów "idealnych" czytałam opinie dziewiarek o różnych firmach. Padło na zakup KP, bo są przecież takie superowe, bo można sobie odkręcać, przykręcać i cena nie odstrasza. I co? Wszystko szło fajnie, do momentu gdy pewnego dnia poszło łączenie żyłka - końcówka. Jakie mnie ogarnęło wpienienie, bo żyłka była nowiutka. Od tej pory nie mam zaufania do odkręcano - przykręcanych drutów. No ale człowiek uczy się na błędach i co robię dalej. Kupuje druty z żyłką przytwierdzoną na stałe o różnych długościach tejże żyłki i... oczywiście kolejne do łączenia drewniane i akrylowe (bo przecież takie cudne są). Oj, uczy się uczy...
Przykręcane druty KP mają też wadę dość częstego odkręcania się. Jak już się co nieco odkręci, to zawsze ale to zawsze musi się tam znaleźć oczko, które trzeba wydłubać.
Drewniane kupiłam dla frajdy, bo ładne ale .... wolno się na nich robi i tylko jasnymi kolorami, bo same w sobie są już ciemne a jak przyjdzie ciemna włóczka to ja wymiękam.
Akrylowe. Oj, to jest cudeńko ale.... nie dla mnie. Zrobiłam na nich 1 chustę i miałam wrażenie jakbym robiła na plastikowych laseczkach na choinkę. Fakt, że oczka się nigdzie nie wybierały dalej jak na kolejny drut ale jak dla mnie nie było tutaj tej magii dziergania.
Uwaga na małe rozmiary drewnianych KP. Jak wzięłam w rękę rozmiar 2,0 to myślałam, że od samego trzymania się połamią.
Na zdjęciu są też druty Addi (jedyne jakie mam), do których absolutnie nie mam żadnych ale. Może gdyby były łączone z żyłką, to by coś się znalazło (nie posiadam).



Podsumowując.
Najczęściej używam KP metalowych łączonych z żyłką na stałe i skarpetkowych bambusowych (lubię jak o siebie stukają). Nie stronię też od skarpetkowych Pony, bo też fajnie hałasują. Po Addi sięgam rzadko bo mały rozmiar 2,5.
Ulubione szydełka natomiast to te z rączką.

Mam nadzieję, że komuś przyda się ten wpis.

wtorek, 6 maja 2014

skarpetki z alpaki

były prezenem pod choinkę dla mojej drugiej połowy. Wełna ręcznie przędziona z alpaki. Czesanka z alpaki kupiona w Polsce u hodowców tychrze pięknych zwięrząt. Tak, tak cudze chwalimy swego nie znamy. Od pewnego czasu staram się wyszukiwać perełki na naszym krajowym rynku. Jak do tej pory jest ich niewielu ale zawsze to swoje. 
Skarpetki robione od palców. Metody tej nauczyłam się dzięki Intensywnie Kreatywnej, która jest mistrzynią w nauczaniu. Odzienie jest cieplutkie i milutkie a do tego 100% naturalne.